27 kwietnia, 2024

StacjaKultura.pl

poczuj pociąg do kultury recenzja, zapowiedź

Portret Doriana Graya  recenzja książki

3 min read
Losy Oscara Wilde′a w dużej mierze przypominają losy jego najbardziej znanego dzieła – „Portretu Doriana Graya”. Tuż po publikacji uznano je za dekadenckie, demoralizatorskie, propagujące hedonizm. Autorowi zaś przypisano określenia: dandys, skandalista, biseksualista. Skazany za sodomię, zmarł w nędznym paryskim hoteliku „Hotel d′Alsace”, porzucony przez wielu przyjaciół i swojego kochanka.

Współcześnie wielu dopatruje się w „Portrecie…” moralnego potępienia tych cech, o których propagowanie oskarżano autora wcześniej. Samego Wilde′a uznaje się za wielkiego moralistę, zwracając szczególną uwagę na jego ostatnie dzieła – „De Profundis” i „Balladę o więzieniu w Reading” oraz nawrócenie się na katolicyzm. Można odnieść wrażenie, że zbyt wiele uwagi przywiązuje się do etycznego znaczenia utworów Wilde′a, co tylko im szkodzi. 

„Portret Doriana Graya” już po przeczytaniu kilku pierwszych stron olśniewa formalną doskonałością. Nie chodzi jednak maestrię z jaką Wilde buduje i podtrzymuje atmosferę powieści ani o jego o styl – o tym napisano już dostatecznie dużo. Talent literacki Lorda Paradoksu objawia się najpełniej w sposobie konstrukcji głównego bohatera – „Każdy człowiek postrzega własny grzech w Dorianie Grayu. Jakie są grzechy Doriana Graya nikt nie wie. Ten, kto je odkryje, sam je doń wprowadził”. Gray staje się uosobieniem naszych pragnień, a to rodzi niezwykłą atmosferę intymności między głównym bohaterem i czytającym. Wilde z zachwycającą przebiegłością zmusza do stwierdzenia: „Dorian Gray to ja”. Dociera do tego, co zwykle przetrzymujemy ukryte gdzieś głęboko w sobie. Bezczelnie dobiera się do sfery naszej wstydliwości – najbardziej chyba intymnej i drażliwej części naszej osobowości. 


Gdy czytałem po raz pierwszy „Portret Doriana Graya” skupiłem się na antynomii dusza-ciało, która tak silnie zostaje uwypuklona w tej powieści. Na nasz wygląd niebagatelny wpływ mają nasze doświadczenia, uczucia, myśli (doznanie bólu wyostrza rysy naszej twarzy, itp.). Nasza dusza nieustannie odciska się na naszym ciele. Wilde zrywa w swojej powieści pewien rodzaj wymiany między duszą a ciałem. Pozostawia swemu bohaterowi wygląd złotowłosego, niewinnego młodzieńca, wszystkie zmiany przenosząc na jego portret. „Życie, które ma ukształtować jego duszę, zniszczy ciało” – dusza została ukształtowana, a ciało nie zniszczone. Wilde przeprowadził fascynujący eksperyment: wyeksponował wyżej wspominaną antynomię do granic możliwości, by w rezultacie stwierdzić, że dusza i ciało stanowią jedność. Są monolitem uzupełniającym się wzajemnie – „Tylko zmysły mogą uleczyć duszę, tak samo jak tylko dusza może uleczyć zmysły”. Nie da się ich rozdzielić. 


„Portret Doriana Graya” stawia również bardzo ciekawe pytanie: czy można zachować piękno, będąc jednocześnie okrutnym i egoistycznym? Wilde zdaje się mówić, że nie – i to jest chyba jedyny morał tej powieści. Jest on jednak bardzo przewrotny – jak na Wilde′a przystało. Zło zostaje potępione, ale tylko dlatego, że nie pozwala osiągnąć piękna. Dobro ma znaczenie jako element pozwalający zachować urodę. Nie wynika z naszego altruizmu, czy naturalnej empatii. Wręcz przeciwnie. To wrodzony narcyzm każe być nam dobrymi, bo pozwoli nam to pozostać pięknymi. 


Jest to jedna z tych powieści, do których wracam regularnie i za każdym razem odkrywam coś nowego. Każda lektura „Portretu Doriana Graya” rodzi we mnie coraz to nowe pytania i wciąż dostarcza mi bardzo wiele przyjemności, bowiem uroda tej powieści nie tkwi w zaskakującej fabule, lecz we wspaniale wykreowanej atmosferze.

br> Kamil Khur – autor recnezji