Zimny płomień recenzja książki
3 min readYukio Mishima – wielka postać japońskiej literatury, niezwykle płodny artysta (napisał ponad 40 powieści, tomów poezji, esejów oraz dramatów no i kabuki), a przede wszystkim fascynujący człowiek. Najlepiej scharakteryzował go chyba Łukasz Grzymisławski: „Ale które oblicze Mishimy jest prawdziwe? Syna wysokiego cesarskiego urzędnika, potomka samurajskiego rodu, który w 1944 r. wykpił się od wyjazdu na front symulowaną gruźlicą? Prawnika po elitarnych szkołach, który rzuca błyskotliwą karierę, by za namową swego mentora i przyjaciela Yasunariego Kawabaty poświęcić się pisaniu? Wyrafinowanego stylisty o dogłębnej znajomości japońskiego teatru, buddyjskiej tradycji i zachodniej dekadenckiej literatury, któremu rozgłos przyniosła debiutancka autobiograficzna powieść z końca lat 40. opisująca homoseksualizm swego bohatera? Miłośnika japońskich sztuk walki, który w wieku 42 lat jako ochotnik przechodzi wojskowe szkolenie, a później zakłada paramilitarne stowarzyszenie defilujące w mundurach zaprojektowanych przez Pierre′a Cardina? Czy dziwaka, który długo reżyseruje spektakl swojej zapowiedzianej śmierci, naprzód starannie porządkując sprawy jak najbardziej prozaiczne?”.
Odpowiedzi na postawione przez Grzymisławskiego pytanie możemy doszukiwać się w utworach Mishimy. Czy będzie to prawdziwa odpowiedź? Chyba nie da się tego stwierdzić. Ale wydaje mi się, że będzie najszczersza, bowiem Mishima w swoich utworach nie żongluje maskami (jak w życiu), ale skupia się na opisie emocji, jakich doświadczają jego bohaterowie. Robi to w sposób bardzo chłodny, oszczędny i elegancki, co nadaje jego utworom jeszcze większą siłę.
W zbiorze „Zimny płomień” znajdują się trzy opowiadania („Umiłowanie ojczyzny”, „Śmierć w środku lata”, „Niedziela”), w których Mishima dał wyraz obsesji, która nękała go przez całe życie – fascynacji śmiercią. Może właśnie stąd wzięło się uwielbienie Mishimy dla europejskiej literatury z okresu dekadentyzmu oraz japońskich sztuk walki. Być może pragnienie śmierci początkowo przegrywało ze strachem przed konsekwencjami samobójstwa – stąd wykpienie się symulowaną gruźlicą i późniejsze wyrzuty sumienia tym spowodowane. Wreszcie: być może reakcjonizm Mishimy był po prostu niezbędną dla niego dekoracją, w której znalazł dostateczne uzasadnienie samobójstwa, zwalczył swój strach. John Nathan stwierdził, że Mishima w „Umiłowaniu ojczyzny” dał wyraz erotycznemu pragnieniu śmierci, które w pewnym momencie stało się dla niego tym samym, co miłość i śmierć dla kraju – być może tak stało się rzeczywiście.
Niezależnie jednak od wszystkich hipotez przeze mnie postawionych, należy stwierdzić, że niewielu było pisarzy, którzy osiągnęli taką siłę wyrazu, posiedli umiejętność tworzenia konstrukcji tak kunsztownych, a zarazem lekkich i eleganckich, pozbawionych fałszywego patosu, w który łatwo popaść borykając się z tak trudnymi tematami.
„Zimny płomień” zachwyca swoją subtelnością i nastrojowością, a zarazem intensynością – napięcie, jakie powstaje pomiędzy starym aktorem a młodym reżyserem, zostało oddane z maestrią godną najwybitniejszych twórców XX wieku. „Umiłowanie ojczyzny” poprzez silne sprzężenie erotyki ze śmiercią, wprawia wszystkie zmysły w stan, który ja określiłbym jako rozedrganie. „Perła” to z kolei bardzo finezyjne, zabawne, nieco złośliwe i ironiczne opowiadanie.
Na mnie jednak największe wrażenie zrobiła „Śmierć w środku lata”. Zacząłem czytać to powiadanie na przystanku autobusowym i tam też je skończyłem, płacąc za to nieobecnością na dwóch pierwszych lekcjach, bo po prostu nie mogłem się oderwać. Jest to portret matki, która traci dwójkę dzieci podczas wakacji. Mishima jest wobec swojej bohaterki bezkompromisowy, trochę jak chirurg. Ostrym, połyskującym chłodem skalpelem rozcina jej wnętrze, bez chwili zawahania wyciąga z niego wszystkie jej myśli i emocje, poddaje je analizie, chowa i zaszywa. Bez jakichkolwiek skrupułów manipuluje czytelnikiem, przepuszcza go przez piekło, jakim jest śmierć dzieci – jest okrutny i może dlatego tak prawdziwy.
Najlepszą puentą dla tego, co napisałem będzie chyba cytat z „Sunday Telegraph”: „Mishima osiągnął takie połączenie myśli, wizji i wyrazu, jakie stało się udziałem zaledwie garstki pisarzy XX wieku”. Lepiej tego ująć nie można.
Kamil Kuhr |