Otello – recenzja sztuki
2 min readHistoria weneckiego dowódcy, który z miłości do żony i pod wpływem „uprzejmych” komentarzy adiutanta Iaga- napawających go zazdrością i wątpliwościami- popada w chorobliwą zazdrość. Tekst Szekspira został świetnie napisany, przy czym odnalazł się w sztuce, w której przeważają XXI wieczne realia.
Brawa należą się za bezpośredniość, momentami nawet brutalną prawdę. Możemy zetknąć się z niezwykle kontrowersyjną tematyką jak homoseksualizm czy też rola kobiety w świecie i życiu mężczyzny. Ukazanie symbolicznego aktu homoseksualnego, czy też sceny gwałtu wymagało od reżysera i aktorów wielkiego wysiłku oraz odwagi. Rola kobiet została ukazana w sposób skrajnie różny- Desdemony, niewinnej, naiwnej, wiernej i ślepo zakochanej w Otellu oraz wyzwolonej, zgorzkniałej, świadomej życia i nieustannie mimo wszystko, kochającej żony Iaga. Również sama rola Otella wzbudziła pewne zaskoczenie- obsadzony w tej roli Jerzy Radziwiłowicz odbiega swą osobą od powszechnych wyobrażeń dotyczących tejże kreacji- nie okazał się młodym amantem, a jako człowiek sędziwego wieku, będący dla Desdemony swoistym autorytetem, okazuje się postacią bardziej wiarygodną; postacią, której zazdrość o młodą ukochaną jest jak najbardziej uzasadniona. Który mężczyzna nie byłby zazdrosny o wspaniałą, oddaną mu kobietę w wieku potencjalnej córki?
Wiele aspektów miłości w ciągu 90 minut jest niezwykle klarownym przekazem – nieodwzajemnionej miłości na granicy rutyny a wiecznego oddania współmałżonki Iaga, platonicznego uczucia Ricarda, zwykłego żołnierza, do Desdemony, czy też chorej miłości Otella.
Odważane ukazanie kurtyzany, której kreacja jest pewnego rodzaju ucieleśnieniem męskich fantazji, nawiązuje do bardziej przyziemnej roli kobiet- jaką jest mianowicie spełnianie męskich wymysłów.
Rudowłosa Beata Ścibakówna jako femme fatale, której nawet śmierć można by śmiało nazwać honorową- jest swoistym manifestem wyzwolonej kobiecości. Agnieszka Warchulska w roli pięknej Desdemony, która wije się w śmiertelnych konwulsjach w ramionach oszalałego męża.
Broczący we własnej krwi Ricardo, który krztusząc się nią umiera.
Słynne Otellowskie „Czy odmówiłaś pacierz Desdemono?”
Gwałt.
Sztuka bulwersuje- może więc dlatego brawa były tak okrutnie krótkie? Nie jest łatwa, nie można jej porównać do czegoś równie przyjemnego jak jedzenie delicji i oglądanie względnie przyjemnej opery mydlanej. To pełnowymiarowa sztuka w pełnym tego słowa znaczeniu: kontrowersyjna, bulwersująca, dramatyczna i zachwycająca. Tak więc nie każdemu się ona spodoba, ale każdy wyjdzie z poczuciem, że te 90 minut nie było czasem straconym.