F1 2015 recenzja gry
5 min readZ serią F1 od firmy Codemaster mam styczność od 2010 roku i na przestrzeni kolejnych lat widziałem ewolucję, zmianę na lepsze aż do edycji 2013. Wtedy bowiem programiści przeszli samych siebie i stworzyli dzieło najbardziej dopracowane, a zarazem wypakowane po brzegi. Rok później już było gorzej, ale to były czas poprzednich urządzeń, a na konsolach nowej generacji gra o tematyce F1 miała błyszczeć i może nawet będzie, ale nie w tym roku.
Dla mnie F1 2015 to jakieś demo, a może okrojona wersja testowa. Coś w tym klimacie. Bo jak można opisać brak trybu kariera? Jak można określić wycięcie samochodu bezpieczeństw? Niedodanie wywiadów z prasą? Brak możliwości zagrania ze znajomym na podzielonym ekranie? Drewniane bolidy, które fakt rozpadają się pod wpływem uderzeń, ale wygląda to tak jak na poprzedniej generacji konsol. Ja liczyłem chociaż na to, że jak dotknę przednim skrzydłem opony przeciwnika to ta zostanie przebita – jak w prawdziwym F1. Tryb Classic? O nim to już nawet nie śmiałem myśleć i w sumie dobrze, bo go oczywiście nie ma. Tutaj tego wszystkiego brak, jak i wielu innych smaczków, których można by wypisywać w nieskończoność.
Oczywiście F1 2015 nie jest do końca nieudaną produkcją. Przede wszystkim wprowadzenie nowego silnika do gry oddaje lepiej warunki atmosferyczne. Teraz po wjechaniu w kałużę podczas deszczu bolid szybko traci sterowność i trzeba się ratować. Nie gorzej wypada zużywanie się opon i ogólnie efekt wizualny robi wrażenie. Na ten ostatni aspekt zwraca się najwcześniej uwagę przy pierwszym odpaleniu gry. Tory prezentują się bowiem wspaniale, w końcu są szczegółowe, publika żyje, obok nas stoją mechanicy, bolidy lśnią w słońcu lub mają krople deszczu na karoserii. Przyjemne dla oka jest to i to bardzo. Szkoda tylko, że tak dobry smaczek , jak picie szampana po wygranym wyścigu psują słabe modele poszczególnych zawodników. Niby przypominają oni swoich prawdziwych odpowiedników, ale są tak dalecy od nich jak podrabiana Lalka Barbie ze stadionu z lat 80-tych wykonana na terenie ZSRR. Nie lepiej wypadają hostessy, które w relacjach w TV pewnie nie jeden fan chce zabrać do domu i nie wypuszczać przez tydzień. W F1 2015 wyglądają one tak koszmarnie, że nawet na kawę nikt z nimi raczej nie pójdzie.
Rekompensatą za ten okrojony produkt może być natomiast opcja przełączania sezonów. Niestety rok temu F1 nie wyszło na Xbox One i PlayStation 4 dlatego teraz możemy rozegrać sezon 2014 oraz 2015 i tym samym zmienić przeszłość, w której prym wiodły Mercedesy. Czyżby to była ta rekompensata za brak trybu Classic? Wszak tutaj też cofamy się w czasie – ironizuję oczywiście.
Ciekawie wypada za to komunikacja z zespołem. Jeśli mamy słuchawki z mikrofonem to możemy zadać im pytanie głosowo, a jak nie to za pomocą odpowiednich guziczków zrobić to samo. Dziwi mnie za to AI moich mechaników. Po silnym uderzeniu i rozwaleniu całego przedniego skrzydła oraz opony ci nawet nie raczą wezwać mnie do siebie, w celu naprawienia szkód. Przecież widzą, że się nie da jechać. Dopiero, jak zadam pytanie, czy mogę wykonać taki manewr Ci zastanowią się i odpowiedzą czy tak lub nie. Dobrze przynajmniej, że informują nas o stanie bolidu, a tym samym częściej słyszymy ich w słuchawkach. Przede wszystkim przydaje się tutaj informacja o stanie paliwa. Dzięki temu wiemy jak nim odpowiednio zarządzać, aby ukończyć cały wyścig. Prócz tego można poprosić naszego opiekuna o konsultacje jak radzić sobie z degradacją opon, jaka będzie pogoda, jak wygląda praca silnika i kilka innych kwestii. Widać, że programistom zależało na tym, aby nić łącząca kierowcę z inżynierem była w tej edycji gruba i nawet to im dobrze wyszło. Ogólnie interakcja wypada pod tym względem ciekawie i mam nadzieję, że w przyszłości zostanie to rozszerzone (a nie wycięte na rzecz czegoś, w dzisiejszych czasach powinno się dodawać, a nie odejmować coś, w grach).
Na plus zaliczyć należy również wspomnianą już nie raz grafikę. Przede wszystkim znikło znane z konsol poprzedniej generacji gubienie klatek w niektórych wyścigach przykładowo w Monaco. To jednak chyba nie dziwi, gdyż w sumie to nowa generacja konsol. Mimo wszystko całość działa płynnie i to najważniejsze.
Wymagającym spodobać się również może tryb Pro, w którym możemy poczuć się jak prawdziwy kierowca bolidu F1. Wszystkie ustawienia są na najwyższych poziomach, a i my musimy wszystkim zarządzać, w tym każdym guziczkiem znajdującym się na kierownicy. To jazda na najwyższych obrotach bo wyścig trwa tyle ile ten prawdziwy, a o błędy wyjątkowo łatwo. Pot na czole gwarantowany.
Tyle? Tak, niestety F1 to bardzo okrojony produkt, który po prostu nijak wykorzystuje moc obecnej generacji konsol. Kiedy pisałem tę recenzję pomyślałem sobie o GTA V, Wiedźminie 3, Batmanie i kilku innych super produkcjach. Fakt są to tytuły z innych dziedzin, ale jakie one są rozbudowane. Przecież F1 tez mogło takie być. Skoro tam udało się stworzyć tysiące dialogów z różnymi postaciami to czemu tutaj tego brakuje? Czemu brakuje takiego małego, ale jak ważnego szczegóły jak samochód bezpieczeństwa? Zupełnie tego nie rozumiem. Niestety tytuł dla fanów F1 jest i tak czymś obowiązkowym. Mimo swojego okrojenia daje po prostu możliwość jazdy bolidem w dość dobrze odzwierciedlony sposób. Na rynku nie ma alternatywy, a więc chciał nie chciał przez rok można sobie pojeździć i zabić z lekka pustkę. Mimo wszystko nadal sądzę, że za tytuł powinno zapłacić się połowę ceny, gdyż nie jest on komplety .
Dawid Nawrocki.
Ocena 6,5/10
Plusy:
+ Wykonanie tras
+ Efekty pogodowe
+ Komunikacja z inżynierem
+ F1 i licencja
+ Tryb Pro
Minusy:
– Okrojony produkt
– Mała ilość trybów zabawy
– System zniszczeń
– Modele zawodników i hostess
– Brak samochodu bezpieczeństwa