2 maja, 2024

StacjaKultura.pl

poczuj pociąg do kultury recenzja, zapowiedź

Dzień, w którym zatrzymała się Ziemia recenzja filmu

3 min read

Spisuje informacje i pilnuje, abyśmy zachowywali się „grzecznie” oraz nie prowadzili działań destrukcyjnych? Podpatruje nasze poczynania, po czym stwierdza, że nasza rasa jest niebezpieczna, więc postanawia ją zniszczyć?

Powyższe pytania stanowią poniekąd fabułę nowego kinowego remake’u pt.: „Dzień, w którym zatrzymała się Ziemia”. To odświeżona wersja filmu z 1951 roku, opowiadającego o dziwnej inwazji obcych, którzy mają za zadanie uratować naszą planetę. W roli „obcego” w nowej wersji wcielił się Keanu Reeves. Przybywa na Ziemię w wielkiej, świecącej kuli, ponadto w towarzystwie ogromnego robota, który – jak się później okazuje – jest niezniszczalny i ma przyczynić się do naszego unicestwienia. Przybysz chce rozmawiać oraz negocjować z przywódcą rasy ludzkiej. Dochodzi jednak do pewnego incydentu – ludzie ranią gościa, a następnie zamykają go w laboratorium. Wprawdzie pomagają mu wrócić do zdrowia, ale ich głównym zamiarem jest jego brutalne przesłuchanie. W całe zajście wplątana zostaje dr Helen Benson – jedyny łącznik obcego z ludźmi. Kosmita opowiada bohaterce o celu swojego przybycia. Istoty ludzkie długo były pod obserwacją jego rasy, jednak nie udało się im zdać egzaminu na anty-destrukcyjne działania. Człowiek dąży nie tylko do samounicestwienia, ale (co dla Klatoo jest najważniejsze) jest również ogromnym zagrożeniem dla „matki Ziemi” – kiedy ona umrze, to ludzkość także, ale wówczas, gdy my znikniemy, Ziemia przetrwa. Amerykańskie wojsko postanawia za wszelką cenę zniszczyć obcych. Pani doktor wie jednak, że jedynym wyjściem jest zmiana zamiarów gościa z innej galaktyki. Czas ucieka, unicestwienie się zbliża, zaś „wybawca” naszej planety nieugięty. Wszystko w rękach jednego człowieka. Helen musi uwodnić Klatoo, że ludzkość zasługuje na drugą szansę. A może w ogóle się nam nie należy? Czy ludzie nie mogą się zmienić? Czas postawić sobie to pytanie i zostać rozgrzeszonym z przeszłości naszej rasy.

„The Day The Earth Stood Still” to dobry thriller, który potrafi trzymać widza w napięciu od początku do końca. Zawiera w sobie nieco z „War of the Worlds”, „Cloverfield” i „Bliskiego spotkania trzeciego stopnia”. Jako film z serii science-fiction opiewa w świetne efekty specjalne. Zwłaszcza animacja nadciągającej destrukcji zrobiła na mnie wrażenie. Pod względem aktorskim produkcja również stoi na wysokim poziomie. Reeves jeszcze nie miał okazji sprawdzić się jako „ósmy, obcy pasażer”, ale widać, że wcielenie się w kosmicznego obserwatora nie sprawiło mu dużego problemu. Jak zawsze spisał się bardzo dobrze, a jego filmowa partnerka Jennifer Connelly stworzyła z nim świetny duet. W trzecioplanowej roli pojawia się także John Cleesy, który mimo tego, że odegrał krótki moment jako doświadczony naukowiec, nie pozwolił nam nie zauważyć swojej profesjonalnej gry aktorskiej. Chociaż produkcja jest zadowalająca, to nie „wyrywa” z siedzenia – nie można zatem dać jej o wiele wyższej noty niż „bardzo dobry”. Trzeba przyznać, że to remake z nietypową fabułą. Odstaje od standardowych filmów science fiction. Specjalnie do kina nie ma się po co wybierać, ale jeśli będziecie mieli szansę obejrzeć ten film, to warto to zrobić.


Tytuł oryginalny: The Day The Earth Stood Still
Produkcja: USA, Kanada
Rok wydania: 2008
Dystrybutor: Imperial- Cinepix
Reżyseria: Scott Derrickson
Scenariusz: David Scarpa, Edmund H. North
Zdjęcia: David Tattersall
Muzyka: Tyres Bates
Obsada: Keanu Reeves, Jennifer Connelly, Jaden Smith
Gatunek: Thriller, sci-fi, dramat
Czas trwania: 103 min.

Ocena: 6/10

Jakub Lipczik