14 marca, 2025

StacjaKultura.pl

poczuj pociąg do kultury recenzja, zapowiedź

Metro 2033 recenzja książki

4 min read

Taką mam nadzieję. Lecz teraz… jedynie czego się boję, to przyszłość.”

Metro anno domini 2033 – realia świata zniszczonego przez katastrofę atomową, w którym żyje pierwsze post – apokaliptyczne pokolenie. Egzystencja w ciągłym mroku, strachu, chłodzie, depresji i głodzie. Wszystko co znamy – przepadło. Ci co przetrwali w moskiewskim metrze są skazani na ciągłą walkę o przetrwanie. Ostatnio coś nowego zagraża wszystkim stacjom. Jakieś ukryte w ciemności tuneli zło. Artem, młody chłopak zostaje wysłany, by ostrzec wszystkich żyjących w tym, co pozostało po Moskwie.

Książka okazała się dużym sukcesem u naszych wschodnich, słowiańskich braci. Książka Dmitrija Głuchowskiego została  nagrodzona za najlepszy debiut 2007 przez europejski konkurs Eurocon. I pomyśleć, że Głuchowski zaczął ją pisać już jako nastolatek. Opatrzył się wtedy moskiewskiego metra dojeżdżając do szkoły. Ponoć Artem podąża tą samą trasą co autor. Pierwotnie powieść została wydana w Internecie koło roku 2002 i miała 13 rozdziałów. Główny bohater kończy swą przygodę zostając postrzelony przez z zabłąkaną kulę. „Metro” robiło furorę wśród czytelników. Wielu z nich dzieliło się swoimi przemyśleniami i pomysłami i tak po kilku latach Dmitrij postanowił przepisać książkę na nowo, uwzględniając w niej wieloletni wkład jego czytelników. Pierwsze „bety” trafiały do Internetu i niewiele zostało do zrobienia, by wszyscy chętni otrzymali dzieło pisane dla i przez fanów post – apokaliptycznego świata.

I tak w końcu „Metro 2033” trafiło do polskiego czytelnika w tym samym czasie co gra wideo. Ostatnio klimaty wschodnie zostały u nas docenione. Wielu z graczy spędziło wiele godzin nad S.T.A.L.K.E.R.E.M i jego kontynuacjami – ja zresztą też. Książka Głuchowskiego trafiła więc na podatny grunt. Nie wiem jak gra, ale powieść przerosła moje oczekiwania. Na półce wspaniała okładka. Ziejąca pustką ciemność na dole zatrzymanych lata temu ruchomych schodów. Chłód, tajemnica i smród. To zupełnie inna jakość niż ta, do której przyzwyczaiło nas Hollywood.

Po pierwszych stronach miałem przyjemne skojarzenia z klasykami rosyjskiej fantastyki z braćmi Strugacckimi na przedzie. Podobne filozoficzne wodolejstwo, które zdaje się nie mieć większego sensu i nie przyspieszające akcji w żaden sposób do przodu, ale świetnie budujące klimat. A klimat to najważniejsza cecha tej powieści. Zaraz po nim zaczynamy angażować się w rozmyślenia autora na temat obecnego porządku, podziałów politycznych i etycznych. Scenografia nie jest nam obca. Dmitrij odważnie nawiązuje do już ogranych dekoracji – „do których przyzwyczaiło nas Hollywood”(ciekawy, zdawałoby się kontrast. Chodzi jednak o estetykę. Inne barwy i klimat, a narzędzia te same.) Jednym z takich ogranych elementów, ale szalenie przez nas kochanych, to stalkerzy. Faceci z jajami, którzy narażają swoje życie, by zdobyć potrzebne społeczności przedmioty do życia – lekarstwa, paliwo, broń… jedzenie inne niż hodowane w ciemnościach grzyby i świnie. Każda stacja to osobliwe „państwo-miasto” reprezentujące myśli społeczne minionej, cudownej epoki życia na powierzchni.

Językowo proza Rosjanina prezentuje się znakomicie. Świetnie buduje nastrój napięcia, wyczekiwania i zniecierpliwienia. Czytelnik nie nudzi się mimo dłużyzn, czego bym się nie spodziewał. Kilka pobocznych wątków – które już od początku pojawiają się dość licznie, świetnie wzbogacają świat. On żyje! I słyszałem, że powstają już opowiadania dziejące się w „Metrze” oraz – co na pewno cieszy czytelników – pojawi się za niedługo jego kontynuacja „Metro 2034” (StacjaKultura.pl jest jednym z patronatów tej powieści!).

Niektórzy czytelnicy narzekają na polskie wydanie książki. Chodzi głównie o okładkę, na której srebrny tytuł szybko się ściera. Ja osobiście uważam tę drobną wadę za interesujący szczególik. Starta „stal” nadaje każdemu egzemplarzowi indywidualnych cech. Widziałem, już kilka startych tytułów i każdy wyglądał obiecująco. Mój na razie jest słabo naruszony – czuję się nieco oszukany. Nie bardzo za to podoba mi się paginacja. Niby czcionka fajna, ale jednak za duża! Za to każdy czytelnik zwraca uwagę na klimatyczny dodatek – mapkę moskiewskiego metra. Zgadzam się – mapka to dobra rzecz w każdej książce, tylko ciężko mi zrozumieć, czemu została w środku przyklejona. Lepiej i wygodniej by było, gdyby była na końcu książki, przy okładce.

„Metro 2033” to powieść o podróży. Artem pokonuje drogę nie tylko przez kolejne tunele i stacje, ale też przez ideologie starego świata. Jest to też podróż duchowa, od zwątpienia i strachu, ku nadziei i odwadze. A my, wierni czytelnicy uczestniczymy w tej wyprawie razem z nim, doszukując się w kolejnych stronach nas samych i własnych odpowiedzi. Rzadko się zdarza, że książka prowokuje do dalszego przemyślenia. Trochę to wychodzenie poza ramy książki, ale co tam! Ciekawe jak Warszawa by się utrzymała. Czy nasze metro też stałoby się domem dla kilku tysięcy ludzi?

Teraz czekamy na kontynuację, „Metro 2034”, które ma mieć premierę już 10 listopada (StacjaKultura.pl jest jednym z patronatów tej powieści!). W tym czasie można jeszcze pograć w gręwideo, której recenzję znajdziecie tutaj.

Autor: Dmitry Glukhovsky
Tytuł: Metro 2033
Tytuł oryginalny: „Rozkosze Nocy recenzja książki

by Kamil Mirkowicz